sobota, 17 grudnia 2016

A może nad morze?

Albo jeszcze lepiej - nad ocean! Początkowo chcieliśmy jechać z Santiago rowerem do Puerto Montt, ale że wyjeżdżanie z ogromnego miasta rowerem nie należy do przyjemności, a nasz czas jest ograniczony, postanowiliśmy wyjechać autobusem. Dodatkowo wszyscy pytani o to co zobaczyć w Chile mówili jedno: jedźcie na południe. Dlatego wyjechaliśmy od razu  jakieś 400 kilometrów na południe, do Conception.



Na miejscu okazało się, że miasto i okolica jest brzydkie, a w dodatku żeby jechać dalej musimy jechać autostradą. W Chile jest niestety kilka miejsc,w górzystym terenie, gdzie autostrada to jedyna droga. W Polsce nie do pomyślenia, ale tu to normalne. Chcesz jechać do pracy - teoretycznie MUSISZ mieć samochód, albo jechać autobusem. Na szczęście pomimo oficjalnego zakazy wjazdu rowerami, na autostradzie spotyka się rowerzystów, a policjanci pytani o drogę kierują na autostradę. Jechaliśmy autostradą w sumie jakieś 20 km i nikt na nas nawet nie zatrąbił. Tylko bramek z opłatami nie odważyliśmy się przejechać, bo baliśmy się, że nie pozwolą nam jechać dalej, przeszliśmy przez barierki, zresztą było bliżej.
Pierwszego dnia, szukaliśmy noclegu w okolicy miasta Lota. Kampingu nie było, jakieś marne hospedaje kosztowało 120 zł. Przed nami było upadłe miasto którego jedyną atrakcją jest zamknięta kopalnia węgla (której szyby wchodziły pod dno oceanu). I wtedy z balkonu wielkiego budynku zaczął, ktoś na nas wołać:
-Hej, szukacie noclegu? Zapraszam do mnie, miejsca w cholerę!
-Ale co to za miejsce?
-Budujemy tu dyskotekę.
-A łazienka jest?
-Jest!
To Aaron zapraszał nas na nocleg w wielkim budynku, który pochodzi z lat 30-tych XX wieku i przetrzymał 4 trzęsienia ziemi. Nie dowiemy się czy przetrzyma także imprezy, które się tam będą odbywały. Skorzystaliśmy z zaproszenia, zaoszczędziliśmy pieniądze, spędziliśmy miło wieczór i jeszcze piwko dostaliśmy od chłopaków.




Po jednym dniu jazdy przez niezbyt atrakcyjną okolicę, dotarliśmy wreszcie do ładnej części wybrzeża. Jechaliśmy przez lasy i zielone doliny. Wybrzeże tutaj to wpadające do oceanu zbocza, przerywane zatokami lub łagodniejszymi fragmentami. Jazda wzdłuż wybrzeża jest trudna, jest tu milion podjazdo-zjazdów niespodzianek. Jednego dnia, po 40 kilometrach mieliśmy w nogach 800 m podjazdów wjeżdżając kilka razy na 100-200 m, tylko po to, żeby po chwili jechać z powrotem na poziom morza. Do kolejnego miasta mieliśmy jeszcze 20 kilometrów(400 m podjazdu) a dochodziła 18. Gdy wjeżdżaliśmy mozolnie na kolejną górę, jadący z naprzeciwka autobus zatrzymał się, kierowca wyłączył silnik nie zważając na ludzi w środku i zaczął do nas wołać.
-Dokąd jedziecie?
-Do Lebu.
-Tu są straszne podjazdy, jedźcie ze mną!
-Ale Pan jedzie w przeciwną stronę!
- Ale wracam za 20 minut i jadę do Lebu.
Pokusa była zbyt silna, Podjechaliśmy przez ten czas jakieś 50 metrów w pionie, żeby nie wyjść na wykończonych podjazdem mięczaków, bez szans na dojechanie do miasta przed zmrokiem i wzięliśmy darmowy autobus do Lebu. Kierowca była bardzo miły. To był mały autobusik i rowery jechały między siedzeniami, na szczęście nie było wielu osób. W międzyczasie dosiadła się para z dwoma dużymi worami pewnie jakiegoś zboża- poczuliśmy się jak w Peru.

Kierowca wysadził nas ok 1km od wjazdu do miasta... jak się później okazało byliśmy mu za to ogromnie wdzięczni! Zamiast szukać noclegu pojechaliśmy w stronę morza i znaleźliśmy najładniejszą plaże jaką widzieliśmy! Z wielką grotą i tunelem do kolejnej plaży. Były też ogromne skały i jeszcze większe fale które się o nie rozbijały! Istna bajka! Piasek był dużo jaśniejszy niż na poprzednich plażach. Nawet postanowiliśmy wrócić tam następnego dnia, zamiast jechać rano dalej.
Noc spędziliśmy w miłym hostelu w mieście. Pasją jego właścicieli było dopieszczanie ozdób świątecznych i trzypoziomowej szopki przedstawiającej zasypane śniegiem miasto.
Później znowu wsiedliśmy w autobus i pojechaliśmy 200km na południowy-wschód do miejscowości Victoria, pożegnaliśmy się z palmami i zapoznaliśmy z innymi drzewami, ale o tym w następnym odcinku.










Brak komentarzy:

Prześlij komentarz