niedziela, 25 września 2016

Pierwsze chwile w Peru

Pierwsze chwile w Arequipie...


...były trudne.
Nie da się ukryć że życie na 2300m.n.p.m. jest inne, to znaczy niby wszystko jest ok ale chodzenie po schodach powoduje 5x szybszą zadyszkę niż normalnie.
Szukając noclegu na couchsurfingu, schronienia nie nie znaleźliśmy ale poznaliśmy bratnią duszę, Juana Carlosa który dał nam wiele rad czego warto spróbować w okolicy. Dagmara nie najlepiej się wtedy czuła więc wieczór dosyć szybko się skończył. Pierwszy raz zobaczyliśmy alpakę- niestety na talerzu, Szymon powiedział że smakowała wybornie.


W sobotę rano wstaliśmy i poszliśmy na targ, a tam spotkało nas moc owocowych wrażeń! tyle pyszności codziennie się nie spotyka, wypiliśmy sok i zrobiliśmy zakupy.


Na szczęście Dagmary obawy że sok ma coś wspólnego z bliskością działy mięsnego się nie spełniły, jak się później okazało był to fermentowany wywar z czerwonej kukurydzy ( chicha de huynapo de maiz morado), trochę za słodki dla nas :)


Dagmara na targu: https://vimeo.com/184259949

Później musieliśmy wybrać się do serwisu rowerowego odcentrować koła, nie mieliśmy za dużo czasu bo na 11 byliśmy umówieni na Rafting :) Spłyneliśmy rzeką Rio Chili, nie był to nasz pierwszy taki spływ ale zdecydowanie był bardziej wymagający i dodawał więcej emocji od spływu Słoweńską Socą. Spływa kosztował niecałe 80 zł za osobę, więc mega tanio!



Następnie wybiła 15 i musieliśmy się znowu śpieszyć na  Bicyclade czyli wielki wyścig rowerowy promujący niejeżdżenie samochodami (mas bici menos humo - więcej rowerów mniej dymu)w którym postanowiliśmy wziąć udział - pierwszy wyścig rowerowy w życiu Dagmary.



Polski Team godnie reprezentował się z flagą :)
Dla uczestników były nagrody, ale nawet nie czekaliśmy na losowanie bo akurat nie potrzebujemy telewizora.


Parę spostrzeżeń co do Peruwiańczyków: jeżdżą na ulicach szybko, nie uważają na pieszych i trąbią z każdej możliwej okazji... do dzieci nie używa się tu wózków, dzieci są tu noszone na rękach, najczęściej jednej ręce i jak najszybciej puszczane na ziemie w celu samobieżnego poruszania się.
Powietrze tutaj jest bardzo suche, bardzo szybko wysychają usta i nos :/


Zdecydowanie był to intensywny dzień, a przecież nie powinniśmy się śpieszyć na półrocznych wakacjach :)


1 komentarz:

  1. My dziś obejrzeliśmy film o https://en.wikipedia.org/wiki/1972_Andes_flight_disaster
    i to on mnie ostatecznie zainspirował do zajrzenia na bloga;-). Wszystko przeczytane, zaległości nadrobione. Życzę przygód ale mniej ekstremalnych!

    OdpowiedzUsuń