sobota, 24 września 2016

Lądujemy

Rowery przetrwały podróż, udało się!
W Limie, trochę przypadkiem dowiedzieliśmy się że musimy je odebrać tam, a nie na samym końcu. To nawet logiczne, bo nasz ostatni lot był krajowy, więc musieliśmy przejść kontrolę całego bagażu. Skasowali nam dwa jabłka.
W Arequipa rower rozpakowaliśmy na lotnisku. Urozmaiciliśmy czas pracownikom ochrony, mogli zobaczyć coś co się nie zdarza codziennie. Wspaniali ludzie z kawiarni pożyczyli nam nożyczki. Zostaliśmy też zaproszeni na wyścig rowerowy.
Kartony wyglądały kiepsko, ale nie rozleciały się. Straty to dwa scentrowane koła przednie i pęknięta plastikowa osłona łańcucha. Ale nie przeszkodziło w  przejechaniu 10 km do centrum.
 

 
 Chwilę po skręceniu rowerów, w tle Misti:



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz